Kazuo Ohno, japoński twórca butoh, mawiał, że trzeba siebie traktować jak kwiat, inaczej nic się nie uda.
Mój penis jest jak serce bardzo delikatny, jądra – podatne na ból. Kiedy rozkładam nogi, odchylam wnętrze kwiatu. W moje ciało, tak jak w ciało kobiety i dziecka, równie łatwo wchodzi nóż. Mam też otwory – odbyt i usta są wziernikami w sam środek. Można tam włożyć lufę, można wepchnąć język, penis, palec, szkło. Nawet obudowany zbroją mięśni, czuję. Gdy przychodzi wojna, wszyscy mogą zadbać o siebie, mi jednak jak Antygonie nie wolno przekraczać niewidzialnych granic.
Znam entuzjazm i upór. Stoję, buduję, programuję. Kropelki mojego potu, spływające po ubrudzonej smarem koszuli nie zamieniają się w perły, podobnie jak wystrzał ejakulatu, gdy serce bije mocniej. A jednak widzisz poblask tych efemerycznych skarbów – wszędzie.
Chciałbym być ponownie obdarzony zaufaniem, przyjęty do wspólnoty – z moją kruchością i pierdołowatością, z całym kuferkiem szczeniackich dziwactw i miłością, której nie chcę już chować.